Skip to content
Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
Search in posts
Search in pages

Raczkujące niemowlę i pies.

Raczkujące niemowlę i pies.

Kilka dni temu w końcu się to wydarzyło. Mój syn zaczął się czołgać! Co, a właściwie kto go do tego zachęcił…? Jak pewnie się już domyślasz, mogę potwierdzić z pierwszej ręki: obecność, a właściwie kontakt ze zwierzętami w domu rozwija dziecko!

Aby stymulować niemowlę do ruchu, poza zasięgiem rączek Świeżaka leżały: zabawki, smoczek, książeczka, a nawet mój talerz z jedzeniem. Z litości nie wspomnę o swojej skromnej osobie. Ale te pierwsze przesunięcia zrobił właśnie w kierunku psa. Mia, pieszczotliwie zwana ŻMiją, położyła się koło nas w odległości metra. Świeżak uwielbia dotykać jej futerka, łapek, pyszczka. Zawsze robi to pod nadzorem, moim lub taty. Ale nie tym razem. Dziś rodzice nawalili na całej linii: tata pojechał z Zoją do weterynarza, a mama, niczym niewzruszona, zamiast przetransportować złaknionego kontaktu syna prosto do psa, obojętnie przerzucała strony książki…

No to co zrobić? Jedna rączka…naprzód! Druga rączka…Turlanie…Dżdżownica…I bach ? jest!

Co na to Mia? Zesztywniała na ułamek sekundy, kiedy znaleźli się twarzą w twarz, a główka maluszka zachwiała się delikatnie w jej stronę. Następnie powąchała ucho Eda jakby chciała powiedzieć: “ach, to tylko Ty się tak wydurniasz” i nie odsuwając się od Niego ani na milimetr, spokojnie odłożyła głowę na łapki. Po chwili spała dalej.

To z kolei wcale nie spodobało się Świeżakowi! Po kilku próbach nawiązania kontaktu: dotykanie mięciutkiego futerka na brzuszku, a potem wstęp do zaciśnięcia mini grabek na łapce i na obroży (udaremnione przez Złą Matkę) poprosiłam Miję o oddalenie się. Szczerze mówiąc, zrobiłam to więcej niż raz, bo wcale a wcale nie chciała zrezygnować z naszego towarzystwa. Jej entuzjazm mogłoby wzbudzić tylko odesłanie do klateczki (ulubione ćwiczenie), chwilowo okupowanej przez nasze bardzo chore szczeniątko i jego stado pasożytów.

Muszę zastrzec, że powyższa reakcja nie jest żadną regułą, a moment chwiejącej się w stronę psa główki w towarzystwie innego zwierzaka mógłby doprowadzić do tragedii. W języku psim, zbliżanie głowy do twarzy przez obce zwierzątko to (w dużym uproszczeniu) poważny nietakt, żeby nie powiedzieć, że groźba. Dlaczego w tym przypadku nie ingerowałam i byłam pewna, że nic się nie stanie? Po prostu, znam Miję jak własną kieszeń. Przeszłyśmy razem przez wiele sytuacji mniej lub bardziej trudnych, wiem jak reaguje, kiedy się boi, potrafię rozpoznać pierwsze oznaki kończącej się cierpliwości, wiem, że nawet gdy ją traci (np. molestowana okrutnie przez dwa nachalne szczeniaki) w najgorszym wypadku szczeka i odchodzi. Mamy za sobą długą historię pracy nad lękiem separacyjnym. Bo Mia jest schroniskową przylepką, a jej trauma, nawet przy najmądrzejszym wsparciu zostanie z nami do końca życia. Kiedy poznałam tą śmieszną hienę, miała niecały rok i chodziła za Kubą jak cień, wszędzie bez smyczy… I taka właśnie jest. Zniesie wszystko, byle móc być przy swoim człowieku. Komu trafił się taki skarb, ten wie jaka to ogromna odpowiedzialność.

Słyszałaś kiedyś, że w różnych sytuacjach życiowych warto szukać dobrego w złym, a złego w dobrym? To trening, którego nauczyła mnie joga. Problem Mii, który niejednokrotnie przysporzył nam zmartwień, trudności, frustrował i złościł, spowodował też, że trafiła na moje zajęcia. Można powiedzieć, że to Mia przyprowadziła do mnie Kubę. A to jaka jest sprawia, że nawet przy niemowlaku mogę pozwalać jej na spanie z nami w łóżku, bez najmniejszych obaw, że kiedykolwiek cokolwiek zrobi dziecku lub nieproszona przekroczy strefę, w której pozwalamy jej leżeć.

Oczywiście wzrusza mnie, kiedy mając możliwość położenia się w każdym miejscu w pokoju, wybiera to znajdujące się jak najbliżej naszego syna. Tak jest skonstruowany mój mózg. Ale go kocha, co?

Tere-fere-kuku ? Bardzo szybko zrozumiała, dookoła kogo kręci się świat i znalazła swoją strategię na pozostanie w jego centrum. Moja biedna, mała sierotka.

 

A jak na nowe figury i ruchy Świeżaka reagują inne psy?

Obserwują Go przez szczebelki najbardziej przydatnego mebla domowego w każdym psio-dziecięcym domu, czyli bramki. Dzięki temu, że przygotowując się do wyzwań zawodów sportowych pracowałam przede wszystkim budując ich pewność siebie, rezyliencje i konfrontowałam swoje psy z przeróżnymi sytuacjami, wiem dobrze, kogo NIE wpuszczać do raczkującego dziecka. Nie obciążam ich psychicznie żądając czegoś, co na pewno byłoby dla nich trudne i niekomfortowe i obniżało ich ogólne samopoczucie. Nie jest mi też ani trochę przykro, że nie wszystkie nasze psy mogą doświadczać całodobowej bliskości z dzieckiem na tym etapie. Co gorsza, im na pewno też nie.

Co w takim razie mogą? Towarzyszyć nam cały czas podczas przyjemnych DLA NICH momentów. Są to wspólne spacery i chwile, kiedy syn przebywa u nas na rękach lub na kolanach. Same dobre doświadczenia z Przybyszem z Kosmosu cały czas procentują. I dobrze, bo na pewno nie raz i nie dwa ten bufor cierpliwości i spokoju zostanie przetestowany 😉

A wiesz, co jest najlepsze? To tylko kilka miesięcy. Już za chwilę mała Dżdżownica przeistoczy się w wędrującego swoimi ścieżkami Krasnoludka. A wraz z tą metamorfozą, przemianom ulegnie nasz dom, zasady i relacje w nim panujące. Każdy kolejny miesiąc będzie przynosił nowe niespodzianki i wyzwania, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale z których będziemy jak do tej pory, starali się jak najlepiej korzystać.

A u Ciebie? Jak wyglądały początki raczkowania? Czy psy były bardzo zaskoczone nową pozycją miniaturowego ludka?

1 Comment

  1. Sylwia Antkowicz
    15 stycznia 2018 @ 13:20

    Ja mam kota ale tez zachecal corke do raczkowania. Inna sprawa ze jest bardzo lagodny wiec wiwm ze nie wyrzsdzi corce krzywdy.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *