
Moje psy
12 lat
Maszka
Kiedy miała kilka tygodni uparła się na mnie, a ponieważ byłam wtedy mało asertywna i wierzyłam, że dobry trening jest w stanie całkowicie zmienić charakter psa, to nie przejęłam się zbytnio tym, że była najbardziej niezrównoważonym psem z miotu i uległam. Szybko przekonałam się, że choć praca sportowa z nią to przyjemność, to trudno to samo powiedzieć o naszym wspólnym życiu.
Cieszę się, że na starość dostała warunki, które powinna mieć zapewnione od początku: mieszkanie na odludziu, ciszę, łąki, pola, lasy. Jest świetnym leśnym psem i…dalej się na mnie upiera. Kiedy jesteśmy na spacerze i muszę zawiązać buta, a Kuba prowadzi ją na smyczy, nie ma szans, żeby z nim poszła. Zapiera się wszystkimi łapami i dopóki nie wrócę, wszyscy są uziemieni. Prędzej przegryzie smycz niż pozwoli, żeby ktoś nas rozdzielił. Taka czarna karma.
Z Maszką chciałam robić wszystko; od wystaw (!) przez agility, tropienie, obedience. Z powodów zdrowotnych musiałam jednak bardzo ograniczyć jej aktywność sportową i nauczyć cieszyć spokojnym trybem życia.



11 lat
Lusia
(R’Tigra Forest Land Chilabo, Jill x Nick Miveko)
Zawdzięczam jej najwięcej radości, bo osłodziła mi czas z wyjątkowo trudnym belgiem, gdy więc piszę, że to światło mojego życia, to nie ma w tym przesady. Z uśmiechem znajduje każdą lukę w naszym treningu i z lubością się nimi nade mną pastwi. Ale podobno to przez szpary zagląda światło.
Tajemnica: największym szacunkiem zawsze darzyłam trenerów, którzy potrafili z nią pracować. Lucyna to ogromna empatia, wrażliwość, atomy detali, kompromisy i wyższa szkoła jazdy. Jest jedną z najinteligentniejszych istot chodzących po ziemi, gdyby nie ona nigdy nie nauczyłabym się tyle o uczeniu psów i o obedience.
Z Lucyną miałam przyjemność powalczyć na zawodach obi w kraju i za granicą (Mistrzostwa Czech, Mistrzostwa Austrii, Mistrzostwa Węgier); to z nią rozwijałam klub Maniacs Obedience Team i stawiałam pierwsze kroki na ringu. Skończyłyśmy starty na doskonałej w drugiej klasie.



Bardzo ambitne zwierzątko z pracujących linii. Jego tata nie miał czasu na krycie, bo spieszył się wrócić na plac treningowy, ale w końcu na hasło się to udało. Po tacie też odziedziczył piorunujące spojrzenie, którym rzuca ostrzeżenia wszystkim psom, nawet tym dziesięć razy większym od siebie. Jego ojciec zginął właśnie z powodu tego wzroku. Największe wyzwanie? Nauczyć go odpoczywania, węszenia, medytacji, uważności. Ten problem przepracowujemy wspólnie od pierwszego dnia razem, z dużymi sukcesami. Propek jest ekstremalnie wrażliwy i pobudliwy, a najbardziej na świecie chciałby być Jedynym Psem W Moim Życiu. Gdyby nie piłeczki można by powiedzieć, że jestem jego całym światem.
Nasz ostatni start w obi miał miejsce w II klasie – przestaliśmy trenować na moim macierzyńskim; Mimo turystycznych wypraw na warsztaty co jakiś czas, przestaliśmy brać udział w zawodach.



8 lat
Mia
Adoptowana kundelka, której lękliwość i problemy z zostawaniem w domu przyprowadziły Kubę do mnie na zajęcia. Dzięki Mia?!?!
Jak opisać Mię w kilku słowach? Przyklejony do człowieka kłębuszek, do tańca i do różańca. Jej preferencje sprawiają, że kiedy już wygrzebię się z nią na trening dostarcza mi wyzwań, sprawiających ogromną frajdę.



7 lat
Zen
(Ketschker My Zen, Hayley from Shepherds Own x Rising Sun Dark Raider)
Wybitnie dobry pies z mojego wymarzonego skojarzenia. Kiedy się urodził hodowczyni, Lila, od razu wiedziała, że to TEN. I miała rację. Mądry, myślący, bardzo emocjonalny i otwarty, a do tego z wyśrubowanymi popędami. Ma niespożytą energię i niesamowite oczy.
Nikt nie pobije go w zamiłowaniu do przytulania się. Chciałam na spokojnie zacząć z nim starty w obedience koło trzeciego roku życia, ale kiedy miał rok postanowiłam założyć rodzinę i przeprowadzić się na drugi koniec świata…;-)
Trenuje z nim Kuba, który kocha go najbardziej na świecie, zabiera regularnie na pasienie i na przejażdżki rowerowe, ewentualnie jakieś spokojne spacerki po górach z innymi psami stworzonymi do wypasu bydła 😉 .
Zen ma podwójną rejestrację FCI/ISDS.



3 lata
Kirra
(Silver Kirra Cinderella’s Ranch)
Najlepsza decyzja po pięciu latach bez szczeniaczka w domu. To dzięki niej osiągnęłam Mistrzostwo Racjonalizacji: „zaliczyłam fizjologię (na celujący!), a więc zasłużyłam na kotleta!” Szczęśliwie lubi ludzi, bo taka siła i sprężystość w połączeniu z niechęcią do dwunożnych mogłyby łatwo zmienić życie w koszmar. Wobec psów jest natural born taranem i…Ciocią Marysią.
Czas pokaże kto jest bardziej upartą kozą 😉 I nie jest to żart, bo nasze styczniowe urodziny sąsiadują ze sobą.
Nie jest też przypadkiem, że choć na punkcie obu kóz zwariował Kuba, to jeśli chcę potrenować z Kirrą, muszę ustawić się w kolejce, bo wiecznie szlaja się po górach z nim i Zeniem.



26/08/2021
Poppy
(POPPY DEWI QUEEN FCI/ISDS; Aislynn Brenmill x Esep Ballarat)
W jej rodowodzie znajdują się dwa kluczowe dla mnie psy, a linia mamy należy do ulubionych. Wahałam się: brać ją czy nie brać, bo JeszczeNieMamCzasuNaObedience, FirmaSamaSięNiePoprowadzi, PrzecieżZdemolujeMiDom, ale gdy zobaczyłam jak radzi sobie z dzieckiem hodowczyni, nic nie mogło mnie już powstrzymać. Miałam czuja: faktycznie demoluje dom, ale razem z moim dzieckiem, kiedy ja tworzę kolejne plany podbijania wszechświata.
Okazało się też, że wystarczy zaorać większość działań firmy i czas na treningi się znajdzie 😀 To dzięki tej nakrapianej suczy zostałam Marie Kondo biznesu, a w Balansie ostały się tylko priorytetowe projekty, które rozwijam z radością, bo Królowa Poppy potrzebuje swojego Centrum Treningowego w Górach Izerskich i prywatnych hektarów z owcami.
Dla tej odważnej, rezolutnej suczy świat jest pełen pozytywnych wzmocnień, a na serce Wystrzałowej Królowej trzeba sobie zasłużyć. No cóż, staram się. Niektórzy mówią, że to pies mojego życia – ani ja ani Poppy nie dementujemy tych pogłosek.



27/02/2022
Holly&Harry
(Arya From Shepherds Own x Blacksheep Jim, hodowla Gingerbell)
SZCZĘŚCIE znowu zapukało do moich drzwi, a konkretnie do mojego walla na fejsiku, gdzie pojawiła się zapowiedź miotu po suce, o którą przed laty nieśmiało dopytywałam znajomych.
Znów: częściowo linie Poppy, a w bonusie, jedne z najulubieńszych psów pasterskich.
Kiedy hodowczyni wysłała mi zdjęcia szczeniaczków po narodzinach, od razu zwróciłam uwagę na czarną suczkę z pojedynczymi, brązowymi włosami: wygląda, jakby chciała zamieszkać w Polsce!
Kiedy już planowaliśmy podróż do Włoch, Kuba zauważył, że jeden z wolnych samców ma głowę po dziadku, którego to dziadka jest totalnym fanem…
To po prostu nie mogło skończyć się inaczej i nie mogło ułożyć się lepiej: Holly jest moją najsłodszą, uśmiechniętą pączusią, okładzikiem na wszystkie trudy życia, a Harry zbawia świat wsłuchując się w Kubę i spokojnie czekając na kolejne zadania. Oba są turbosocjalne, turbo chętne do współpracy i wpasowały się w nasze życie tak, że nie wiemy już jak to było, gdy ich nie było.



…i koty
Rodzeństwo: Ying i Yang czyli Inka i Jan
Wiejskie, kocie rodzeństwo. Wzięliśmy dwa kotki, bo stwierdziliśmy, że jednemu będzie smutno samemu, z gromadką psów i ludzi*. Dopiero po powrocie z nimi do domu zorientowałam się ile kosztuje kocia karma. Życie.
*Koty są terytorialne i często nie lubią, gdy drugi biega im po domu, ale taka historia jest lepsza, więc ją wymyśliłam.


