Wiem, że dla wielu z Was trudne jest to, że życie ze szczeniaczkiem usłane jest siuśkami i kupą. W najgorszych momentach wdeptujesz w nie skarpetką, kiedy z zamkniętymi oczami zrywasz się z łóżka w środku nocy: jak czujnik reagując na ruch w pokoju, w poczuciu psiodzicielskiego obowiązku, dzierżąc szczeniaka pod pachą w samej bluzie, gdy jest minus czterdzieści stopni, zbiegając po schodach z dziesiątego piętra, bo na windę trzeba za długo czekać.
Postanowiłam zmierzyć się z wyzwaniem i odpowiedzieć na pytanie: czy o szczenięcych siuśkach da się powiedzieć coś, co jakoś wesprze opiekuna psa?
No nie podejmowałabym go, gdybym, nie była pewna, że tak, da się. Ponieważ nasze przekonania poza tym, że nas trollują albo wspierają, to mają taką wspaniałą cechę: można je zmienić. Dlatego chciałabym przedstawić Ci trochę inną perspektywę na pierwsze tygodnie biegania po schodach ze szczeniakiem. Zacznijmy od tego, że nie należałam wcześniej do fanek szczeniaczków: niecierpliwie czekałam na moment, kiedy z moim psem będzie dało robić się więcej: więcej ćwiczyć, więcej spacerować, jechać dalej, zdobywać świat. Szczeniak – to był taki etap, z którego starałam się wyciągnąć jak najwięcej dobrego, jednocześnie nie mogąc się doczekać, kiedy moje zwierzątko będzie starsze.
Ale to się zmieniło. Może to pięcioletnia abstynencja. Teraz cieszy mnie każda chwila spędzona ze zwierzątkiem, które już za chwilę zostanie dorosłym psem: I nie będzie powrotu. Obserwuję Kirrę, patrzę jak radzi sobie z trudnymi sytuacjami, zachwycam się jej decyzjami, przeżywam jak uczy się każdej nowej rzeczy, jest to dla mnie niesamowite doświadczenie. Nagrywając filmiki i zapisując dzień po dniu wszystko co razem robimy, muszę uciszać głos z tyłu głowy, który syczy, że kurde, brakuje kamery, która podążałaby za nami 24h na dobę, żeby móc pokazać KAŻDY jeden moment, bo wszystkie są takie cenne, bo pies uczy się cały czas i nie da się żadnej nagranej sesji treningowej oderwać od kontekstu, którym jest nasza codzienność, ta poza obiektywem kamery.
Zapisuję, bo zostałam zasypana wiadomościami, że MAM TO ROBIĆ. Postanowiłam więc posłuchać.
Mój szczeniak wychował się w domu prowadzonym przez hodowców z 23-latami doświadczenia w rasie. Ich cattle biorą udział w codziennym życiu, są przyzwyczajone do dzieci, do jeżdżenia z nimi wszędzie, świetnie zsocjalizowane. Szczeniaczki tak samo: wychowane były bezpośredno z ludźmi, w tym dwójką maluchów i przyzwyczajane do sikania na zewnątrz. Może 6 szczeniąt to nie 12, ale jestem wdzięczna za pracę wykonaną przy miocie, bo te doświadczenia procentują. Moja suczka w ósmym tygodniu życia komunikowała szczekaniem, że koniecznie musi zrobić kupę i budziła mnie na siusiu.
Kiedy zdarzyły się wpadki? Gdy zbagatelizowałam szczekanie. Gdy zmyliło mnie, że robiła siusiu przed chwilą, a przecież skoro to zrobiła, to na pewno nie musi drugi raz. Tak się dzieje, kiedy interpretacje zajmują miejsce obserwacji. Wystarczyło słuchać psa.
I kiedy ktoś pyta mnie, od czego zacząć pracę ze szczeniakiem, to dla mnie odpowiedź jest jedna: od toalety. To nie tylko wyjście na siusiu. To przede wszystkim powiedzenie psu: widzę Cię.
A jeśli szczeniak ciągle sika na podłogę? Kupę chce robić tylko w mieszkaniu? Czy to znaczy, że nie umiesz słuchać? No, nie. Pamiętaj, że każdy szczeniak rozwija się trochę inaczej, niektóre będą potrzebowały więcej czasu na nauczenie się sikania na trawę. Jest to rozwojowe, fizjologiczne, a więc niemożliwe do przyspieszenia. Może być też tak, że Twój maluch jest oszołomiony ilością nowych bodźców: zapachy, dźwięki, pojazdy, ludzie, psy – i tak zaaferowany, że nie może wystarczająco się rozluźnić. To też komunikat o nastroju, stanie emocjonalnym, o tym co teraz jest dla Twojego psa trudne. Nie robisz niczego źle.
Jeśli szukasz programu online, z którym zrozumiesz lepiej swojego szczeniaka i dostosujesz wychowanie go i trening do etapu rozwoju, zapraszam do Pupy Labu:
- PUPPY LAB – balans ze szczeniakiem499,00 zł